Regulice po raz drugi

Smak dawnego rzemiosła

By dotrzeć do Regulic, miejscowości w gminie Alwernia, kluczę wąskimi drogami wśród pagórków. Wreszcie jestem u celu. Parkuję na placu przed Ekomuzeum Garncarstwa im. Jana Głuszka, u podnóża którego rozlokowały się stoiska ze zdrową żywnością, ręcznie wykonanymi glinianymi naczyniami, kolorowymi haftami i bibułkami. Turyści oglądają, kupują, pytają. Niedzielne popołudnie i ładna pogoda sprzyjają wycieczkom. Tym bardziej, że mała miejscowość oferuje całkiem sporo, głównie dzięki zapobiegliwości i pomysłowości swoich mieszkańców.

-„Staramy się współdziałać, by promować naszą wieś i okolicę. Jest izba regionalna, jest winnica, gabinety odnowy biologicznej. Łatwiej wtedy przyciągnąć turystów, bo oferta jest szersza” – tłumaczy filozofię myślenia mieszkańców Regulic Zdzisław Czak. Gdy ktoś zwiedza prowadzoną przez niego winnicę, zaprasza też do pobliskiego muzeum, opowiada o miejscowych garncarzach, koronkarkach, czy wypiekających ekologiczny chleb. -„Chcemy integrować mieszkańców i podmioty działające na tym terenie w szeroko rozumianej branży turystycznej” – wyjaśnia Grzegorz Pater – członek Stowarzyszenia Przyjaciół Regulic i Nieporazu.

mistrzowie pozyskiwania dotacji

A trzeba przyznać, że organizacja ma na swym koncie wiele ciekawych dokonań. Z pomocą środków Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, które za pośrednictwem Lokalnej Grupy Działania „Partnerstwo na Jurze” udało się pozyskać, wyremontowano budynek starej kotłowni tworząc w nim Izbę Tradycji Regionalnych oraz Ekomuzeum Garncarstwa, uporządkowano teren wokół, wybudowano piec chlebowy, a miejscowemu Kołu Gospodyń Wiejskich udało się odtworzyć tradycyjne stroje ludowe. W ciągu prawie 20 lat funkcjonowania wykorzystano z powodzeniem kilkadziesiąt dotacji z wszelkich możliwych źródeł. Projekty były sfinansowane z programów unijnych, budżetów ministerialnych, wojewódzkich, powiatowych oraz gminnych. -„Wszystko to zostanie i będzie służyło lokalnej społeczności oraz turystom, którzy coraz częściej odwiedzają Regulice” – z zadowoleniem informuje mój rozmówca.

garncarstwo i nie tylko

21 maja ruch w Regulicach jest faktycznie spory. Dla turystów przygotowane są bezpłatne warsztaty rzemiosła ludowego: garncarstwa, rzeźbiarstwa, koronki klockowej, hafciarstwa, szydełkarstwa, piekarstwa, bibułkarstwa oraz dziewiarstwa. Zainteresowane osoby, a przeważają wśród nich dzieci, mogą wziąć w ręce prawdzie rzeźbiarskie dłuto, by pod okiem Władysława Tomczyka poznawać tajniki tego zanikającego rzemiosła, czy same wykonać ozdobę z gliny. Garncarstwo bowiem, to rzemiosło, z którego kiedyś słynna była okolica. W pobliskiej miejscowości Brodła pracowało nawet 100 mistrzów tego fachu! Pozostałe po nich narzędzia wzbogaciły zbiory ekomuzeum, zachowując dla kolejnych pokoleń okruchy lokalnej kultury. Garncarzem był także Jan Głuszek, który angażował się w powstawanie tej instytucji, będąc „dobrym duchem” całego przedsięwzięcia, a potem prowadził m.in. wiele warsztatów dla dzieci. Gdy dwa lata temu zmarł, ekomuzeum przybrało jego imię. -„Teraz współpracujemy z panem Stanisławem Matyasikiem z miejscowości Rybna” – opowiada Grzegorz Pater. Żałuje, że starsi twórcy nie mają swoich następców. Garncarstwo dawniej było potrzebnym, wręcz poszukiwanym zawodem, dzięki któremu powstawały przedmioty codziennego użytku; obecnie jest jedynie interesującym hobby lub co najwyżej dziedziną twórczości artystycznej.

W muzeum, po którym oprowadza jego nieformalny kustosz Roman Palka, króluje więc zdecydowanie garncarstwo, ale współpracują z nim także miejscowi twórcy kultywujący inne rzemiosła, jak np. Kazimiera Musiak – bibułkarka z Mirowa, Maria Kucia – hafciarka z Nieporazu, czy koronkarka Magdalena Mazurek-Sęk z Regulic. Stowarzyszenie stara się przynajmniej dwa razy do roku przygotować dla turystów jakąś większą imprezę, by pokazać przyjezdnym te unikalne już w skali kraju umiejętności. I ugościć przy okazji lokalnymi specjałami, z których słyną panie z Regulic i Nieporazu. Przyrządzane przez nich „Ziemniaki po cabańsku” są pieczone tradycyjnie na ogniu w glinianym garnku, który kryje w swym wnętrzu: ziemniaki, wędliny (kiełbasę, boczek), warzywa (cebulę, marchew, nać pietruszki, kopru) oraz przyprawy. A skosztować trzeba także: zalewajki, krówki regulickiej, chleba ze smalcem oraz lokalnych ciast.

nieczynne tory dobre dla drezyny

By pokonać kilkadziesiąt metrów, jakie dzielą izbę regionalną od winnicy, trzeba przejść przez tory kolejowe. Podczas Dni Otwartych Funduszy Unijnych kursowała tam drezyna rowerowa. Można było stanąć w kolejce na stacji „Winnica” i odbyć niezapomnianą podróż, wykorzystując jedynie siłę swoich mięśni. Fragment nieczynnej trasy odrestaurowali własnym staraniem mieszkańcy i teraz oferują kursy drezyną kilka razy do roku, przy okazji różnych uroczystości. Jest nadzieja, że za dwa, trzy tygodnie, przejażdżki odbywać się będą częściej, stając się kolejną atrakcją turystyczną. Trasa liczy w jedną stronę 6 km, czyli w sumie trzeba pokonać ich 12. A od strony Alwerni jest dosyć stromo... To bowiem fragment dawnego szlaku z Trzebini do Wadowic. Na pierwszy raz wypożyczono drezynę gdzieś z Bieszczad, ale w przyszłości pomysłodawcy będą musieli pomyśleć o własnym taborze...

Wojciech Szota

 


 

OCEŃ SZPITAL

CZYTAJ WIĘCEJ